piątek, 12 września 2014

BLOGOSFERA - i Ty zostań testerką!

A Mamy - te obecne i przyszłe - zachęcam do zarejestrowania się na stronie Blogosfera Canpol babies - każda z nas ma szansę zostać testerkę! Ja już się zarejestrowałam, która z Was będzie następna? :)


Traveller Hippo - recenzja

Ostatnio wpadł mi do przetestowania organizer Traveller Hippo. Czy któraś mama miała okazję już niego korzystać?
Fajna sprawa dla kogoś, kto lubi wybierać się na wycieczki. U nas są one codziennością, mimo tego, że F. ma dopiero 5 miesięcy. Zazwyczaj udając się na jednodniowy wypad Gdzieś pakowałam wszystkie rzeczy do torebki. Ba! Torbiska! I weź tu babo łaź z tym wszystkim, rób zdjęcia, najlepiej trzymaj F. na rękach (no dobra, tu do pomocy mam Małżona lub chustę, ale to się nie liczy) i myśl, gdzie mamy iść dalej, bo jak zabłądzimy to wina wiadomo czyja będzie.
Zapakowałam organizer we wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i pojechaliśmy. Organizer super, cztery przegródki, w których zmieszczą się przybory toaletowe, słoiczki, butelka, zabawki. Spodnia część to miejsce przeze mnie wykorzystane na pieluchy, zapasowe ubranko, opakowanie Sudokremu i chusteczki nawilżane. Jedynym mankamentem jest to, że przy szerszym otwarciu pokrywy wychodzi ona z zawiasów. Nie jest to coś bardzo uporczywego, nie przeszkadza w noszeniu za uchwyt. Organizer nie otwiera się przez to niespodziewanie, chociaż trochę męczy każdorazowe wkładanie z powrotem w zawiasy.
W domu Travellera używam jako przechowalnie na kaszki i słoiczki - ładnie wygląda, a ja zaoszczędzam miejsce na półce.

Ogólna ocena 4/5 - nie jest to rzecz niezbędna, ale fajnie ją mieć. Minus - te nieszczęsne zawiasy.




Co dalej?

Miało być "jutro", a jest 6 dni później. Tak to jest mając pociechę tak aktywną, jak F. Pierwsze ząbki wyszły, więc rozpoczął się z powrotem sezon zabawowy - wszystko fajne, ale kwiatki Pra najlepsze.
Miało być o kaszy jaglanej, moim nowym "cudzie". O jej super właściwościach można by poematy pisać. Tak więc z superlatywów przejdę do przepisu i podpowiem - najlepsza jest najpierw przeprażona na patelni bez tłuszczu. Oczywiście kaszy nie solę - nigdy nie wiem czy zjem ją z owocami, czy warzywami.
Ostatnio wpadł mi do ręki kabaczek - myślę, co by z niego zrobić. Nadziać!

Nadziewany kabaczek
Kabaczek, dwa, trzy - ile kto zje
Kasza jaglana (szklanka)
1/2 papryki (posiekana w drobną kostkę)
1/2 cebulki (ja nie dodałam, bo F. ma problemy)
2 ogórki małosolne lub kiszone, jak kto woli, posiekane w drobną kostkę
1-2 pomidory również posiekane w drobną kostkę (dałam limy, bo mają mniej soku)
Kilka plastrów salami/mięso mielone/kurczak - w wersji mięsnej - kto co sobie życzy

Mięso wcześniej przygotować - przyprawić i podsmażyć, paprykę i cebulkę zblanszować. Kabaczka następnie nadziać, podlać wodą w garnku, jak ktoś używa to dać kostkę rosołową. Gotować do momentu, aż kabaczek będzie miękki. Wierzch można posypać parmezanem lub innym serem. Voila!




sobota, 6 września 2014

Trochę o tym dlaczego tu i teraz

Wraz z pojawieniem się na świecie F. (a było to 5 miesięcy temu - właściwie jutro powinnam zacząć, tak na równą pięciomiesięcznicę) zdałam sobie sprawę, jak diametralnie zmieniło się moje życie.
Jestem mamą super-dziecka. Tak, wiem, każda matka powie tak o swojej pociesze.  F. stał się iskierką pojednawczą całej rodziny - stanęłam kiedyś na wojennej ścieżce i trudno było zejść z tej drogi. Jak głupim się wtedy było odkrywa się dopiero po czasie. Ale cóż, F. zjednoczył i umocnił więzi, lekko nadszarpnięte. Ale nie o waśniach miało być. Gdy dowiedziałam się, po tygodniach płaczu, kolek i ogólnego nieszczęścia, że mój uroczy syn zetknął się z potworem XXI wieku - nietolerancję na laktozę. Dlaczego mówię o tym w kontekście tego wieku? Ze wszystkich dziatków urodzonych wśród znajomych tylko jedno, powiadam Wam JEDNO, nie miało problemów ze skazą białkową czy ów nietolerancją. Tak więc wracając, dziecię me nie pozostało wyjątkiem. Ja, jako zatwardziały propagator karmienia piersią uparłam się - nie, żadne mieszanki, tylko moje mleko. Przeszłam na dietę. No ale dobrze, dieta dietą, wykluczyłam całkowicie nabiał, do tego doszło moje uczulenie na soję. Co tu zrobić? Wtedy wpadłam na wspaniałego bloga o kuchni wegańskiej (http://wegannerd.blogspot.com/ - gorąco polecam) i tu zaczęła się moja przygoda z EKOeksperymentami. Więc dlaczego blog? Chyba dlatego, że  tak bardzo chciałam podzielić się z całym światem moim rosnącym z każdym dniem doświadczeniem w opiece nad F., o tym, że jestem matką-artystką i potrzebuję w tym wszystkim być sobą, opowiedzieć o moim kuchennym triumfie
i o naturalnych kosmetykach też będzie. Gdyby znalazła się tu jakaś Mama, która ma styczność z dietą eliminacyjną bez nabiałową - zapraszam. Podzielę się moimi pomysłami, bo korzystając z przepisów wegańskich dorzuciłam też mięso (Małżon bezmięsną zieleniną zajadać by się nie mógł).

A jutro będzie o moim super odkryciu jakim jest kasza jaglana i cudach, jakie można z nią zrobić.